Rozpędzona, piąta fala pandemii COVID-19 poważnie odbija się na sytuacji pracowników handlu. Otrzymujemy wiadomości od pracowników handlu, którzy często są angażowani na dodatkowe dyżury, by łatać dziury kadrowe wynikające z konieczności odbywania kwarantanny. Podobne problemy mają także inne branże. – Takich wiadomości dostaliśmy w styczniu kilkanaście. Liczba rośnie z dnia na dzień i dotyczy nie tylko handlu, ale i np. logistyki czy pracy w halach magazynowych. Pracownicy skazą się na przepracowanie oraz na to, że nie mogą odmówić np. przyjścia do pracy w niedzielę – mówi Małgorzata Marczulewska, Prezes stowarzyszenia STOP Nieuczciwym Pracodawcom.

Handel, gastronomia, logistyka, transport – w tych branżach „dziury” w grafikach są największe

Sprawa jest trudna, bo nie da się polemizować z liczbami. Piąta fala COVID-19 bije wszelkie rekordy. Omikron odesłał na kwarantannę już ponad 400 tysięcy Polaków jednocześnie, co w oczywisty sposób komplikuje szykowanie planów organizacyjnych w przedsiębiorstwach. Niektóre firmy posiłkują się pracą zdalną, ale wiele sektorów gospodarczych nie może sobie na to pozwolić. To właśnie z tych miejsc odnotowujemy najwięcej skarg.

Skarżą się przede wszystkim pracownicy handlu i gastronomii, urzędnicy, pracownicy hal magazynowych, kierowcy, a nawet… listonosze. W ciągu miesiąca odbieraliśmy w tej sprawie kilkadziesiąt zgłoszeń. Nie zawsze są to skargi, a często zasygnalizowanie problemu.

– Pracownicy dyskontów narzekają, że dziury w planach pracy są tak wielkie, że często niektórzy są zmuszeni pracować nawet siedem-osiem dni bez przerwy. Podobna sytuacja jest w firmach logistycznych i halach magazynowych, gdzie osoby zdrowe z konieczności przejmują dyżury osób, które zachorowały lub zostały skierowane na kwarantannę. Wielu pracowników musi zostawać po godzinach lub nawet na drugą zmianę. Otrzymaliśmy skargę od listonosza, który sam musiał przez ponad tydzień zastępować trójkę swoich kolegów. Bardzo smutne są także informacje od kierowców komunikacji miejskiej, którzy muszą przejmować dyżury po kolegach. Jak piszą są zmęczeni, sfrustrowani, a ich szefostwo nie wyciąga wniosków z poprzednich fal pandemii i w zakładach pracy (w tym przypadku podobnie jest w handlu) nie są zatrudniane nowe osoby – mówi Małgorzata Marczulewska, Prezes stowarzyszenia STOP Nieuczciwym Pracodawcom.

Pracownicy nie chcą pieniędzy. Chcą wolnego

Co ważne – w skargach docierających do naszego stowarzyszenia nikt nie zgłaszał, że nadgodziny będą w tym przypadku nieuregulowane finansowo. Zarówno pracownicy handlu jak i innych sektorów gospodarki są odpowiednio wynagradzani za „interwencyjne dyżury”. Problemem jest tu zupełnie coś innego.

– Pracownicy, którzy do nas piszą i dzwonią proszą o poradę czy mogą odmówić dodatkowej pracy. Mówią, że są przemęczeni, że tryb pracy 12-godzinny zamiast ośmiogodzinnego jest dla nich nieakceptowalny, że pracowników jest za mało nawet, gdy nie ma koronawirusa, a co dopiero, gdy część zespołu idzie na kwarantannę czy zwolnienie. Jak mówią czują się postawieni pod ścianą, bo nie mogą odmówić – mówi Małgorzata Marczulewska. – Pisała do nas kobieta, która przez cztery dni sama otwierała sieciowy sklep, który zaczyna pracę o szóstej rano. To oznacza, że codziennie wstawała o piątek i pracowała sama przez sześć godzin, a dopiero od 12 do 18 miała współtowarzyszkę w pracy. To są warunki w których nie można normalnie działać – mówi Małgorzata Marczulewska.
Takie warunki sprzyjają wypaleniu zawodowemu oraz rezygnacji z pracy. – Osoby przepracowane są sfrustrowane, popełniają więcej błędów, a dodatkowe wynagrodzenie nie jest już dla nich motywacją do pracy. Myślę, że zarówno handel jak i wiele innych dziedzin sektora usługowego znajduje się obecnie w trybie pełzającej kwarantanny. Konsekwencje dla firm będą poważne – mówi Małgorzata Marczulewska.