Publikacje Onetu relacjonujące sytuację pracowników sklepów są realnym opisem tego, że praca w handlu wchodzi właśnie w biegun bycia pracą niepożądaną i taką, której się unika. To ważna obserwacje – bo był moment, gdy „praca na kasie” była nie prestiżowa z powodów finansowych, potem sytuacja się ustabilizowała pod kątem zarobków, a teraz największym problemem jest traktowanie pracowników oraz chroniczny brak rąk do pracy i przerzucanie obowiązków na tych, którzy zostali w pracy.
Kryzys zaczął się od pandemii COVID-19 i pogłębia się z każdym tygodniem.
- Od czerwca do końca września do stowarzyszenia STOP Nieuczciwym Pracodawcom trafiło blisko 150 skarg od pracowników handlu – to 40% wszystkich wiadomości jakie otrzymujemy
- Co ważne, żadna z tych skarg nie dotyczyła płacy lub braku wynagrodzenia
- Pracownicy handlu narzekają na dramatyczną eksploatację, zrzucanie na nich nowych obowiązków czy brak rąk do pracy, co powoduje, że obsługa sklepu spoczywa na barkach tych, którzy w pracy pozostali
- Pracownicy dyskontów zwracają uwagę, że bardzo często bardziej problemowe są relacje klient – pracownik sklepu niż pracownik sklepu – menadżer. Pracownicy w listach do stowarzyszenia piszą jednak, że wybuchowe relacje klientów w dużej mierze wynikają z faktu, że organizacja sklepu jest zła, bo nie ma rąk do pracy.
Trudne wakacje
Momentem przełomowym zapewne był sezon wakacyjny, który jest za nami. Pracownicy handlu pisali o przepełnionych sklepach, kolejkach do kas na pół sklepu, awanturach i zakorkowanych parkingach czy konieczności pracy do 4 lub nawet 5 nad ranem w sklepach w kurortach nadmorskich. Zdarzały się relacje pracownic dyskontów, które przyznawały się do zażywania leków uspokajających przed pracą. Zaznaczały jednak one, że to właśnie presja ze strony szefów, zbyt mała liczba osób do pracy czy pretensje ze strony klientów.
Gdy na zmianie w dyskoncie jest zaledwie kilka osób to rozładunek towaru, obsługa klientów, troska o czystość, a jednocześnie np. pomaganie klientom nie radzącym sobie z kasami samoobsługowymi czy nawet kierowanie ruchem na parkingach jest czymś, co jest niemal niemożliwe. Pracownicy dyskontów donosili nam o regularnych awanturach, pretensjach ze strony klientów czy sytuacjach, które kwalifikują się do ostrej krytyki.
Bułki z masłem
Przykład? Ekspedientka zwróciła klientce uwagę, że prosi w przyszłości o nie mieszanie kilu rodzajów bułek w jednej papierowej torbie, bo to jej utrudnia pracę. Kobieta więc.. wróciła do sklepu po kilku minutach zgarniając z półki wszystkie możliwe rodzaje pieczywa i zmuszając ekspedientkę do kasowania towaru komentując, że „powinna to umieć na pamięć”. Inna sytuacja to rzucenie w ekspedientkę masłem, gdy okazało się, że promocja 2+1 nie dotyczy tego produktu, który klient wziął z półki.
Obajtkowi ani grosza
W tym sezonie zdarzały się regularne awantury na stacjach paliw – klienci wyładowywali swoje frustracje na klientach. Najmocniej oczywiście obrywali pracownicy Orlenu. Zdarzały się przypadki, że pracownice wyzywane były od „pisowskich szmat”. Jedna z sytuacji opisywanych przez klientkę: nie miała jak wydać dwóch groszy i poprosiła czy może być dłużna. Klient odpowiedział, że Obajtkowi nawet dwóch groszy nie daruje.
Inne skargi to sklepy franczyzowe – według skarg klientów niektóre w wakacje pracowały do.. ostatniego klienta. W weekendy nad morzem to oznacza pracę do 3 w nocy.
Obsłuży nas automat, ale czy wytrzyma niektórych klientów?
Handel znalazł się w krytycznym momencie – bez jasnej samokrytyki ze strony przedsiębiorców oraz konsumentów możemy doczekać czasów, że zamiast uśmiechu ekspedienta widać będzie nas głos automatu kasy samoobsługowej.
LINKI DO ARTYKUŁÓW PORTALU ONET.PL