We wtorek Prezydent RP Andrzej Duda podpisał ustawę zaostrzającą zakaz handlu w niedzielę. Poważnie ograniczona została furtka na placówkę pocztową. Od połowy stycznia w niedzielę działać będą mogły tylko placówki, w których ponad 40% działalności stanowi biznes pocztowy. To fatalna wiadomość dla niemal wszystkich dyskontów, marketów i hipermarketów , które od połowy sierpnia, weekend po weekendzie otwierały kolejne sklepy. – Od początku lipca do połowy października odebraliśmy ponad 100 wiadomości od pracowników dyskontów i sklepów wielkopowierzchniowych. Główny zarzut dla pracodawców dotyczył zmuszania do pracy w niedzielę, informowania o konieczności pracy w niedzielę w ostatniej chwili czy zbyt małej liczby pracowników na zmianach. Więcej skarg było w wakacje, gdy w miejscowościach turystycznych często na jednym sklepie było 2-3 pracowników na cały dzień – mówi Prezes Małgorzata Marczulewska.
„Nie ma szans, by w kurorcie nadmorskim czy górskim dwie osoby dobrze obsłużyły klientów, rozpakowały towar i zadbały o porządek”
Zakaz handlu w niedzielę to temat, który od lat budzi wielkie emocje w społeczeństwie. Klienci chcą robić zakupy, czego dowodem jest fakt, że kolejki w sklepach w niedzielę są tak samo duże jak w tygodniu. Dobra wiadomość dla detalistów, to zwykle zła wiadomość dla pracowników – musieli oni wrócić do pracy w niedzielę, często wbrew swojej woli. Stowarzyszenie STOP Nieuczciwym Pracodawcom odebrało ponad 100 skarg, wiadomości i pytań w tej sprawie.
– Pracodawca ma prawo zobowiązać pracownika do pracy w niedzielę. Wykorzystywanie furtki na placówkę pocztową właściwie wiązało nam ręce. Jeżeli pracownik nie chciał pracować w niedzielę, to tylko od dobrej woli kierownika zmiany zależało, czy znajdzie się w grafiku czy nie. Zdarzały się jednak sytuacje w których interweniowaliśmy. Uważam, że w złym stylu jest informować pracownika w piątek, że będzie pracować w niedzielę. Niektóre sieci również bardzo nieładnie zachowywały się komunikacyjnie. Najpierw ogłaszano zespołom, że praca w niedzielę będzie dobrowolna, a tydzień później dobrowolność stawała się przeszłością i pracownicy byli zmuszani do pracy pod groźbą kar dyscyplinarnych. Takich skarg odebraliśmy kilkanaście – mówi Prezes Małgorzata Marczulewska.
Największym problemem w przypadku handlu w niedzielę są niedobory kadrowe. To one powodowały, że dyskonty przegrywały komunikacyjnie temat otwarcia w siódmy dzień tygodnia.
– Nie ma rąk do pracy, więc pracownicy byli do niej zmuszani. Czasem w jednym dyskoncie w niedzielę były na miejscu dwie osoby. Nie ma szans, by w kurorcie nadmorskim czy górskim dwie osoby dobrze obsłużyły klientów, rozpakowały towar i zadbały o porządek. Takie wiadomości dostawaliśmy w lipcu i sierpniu – mówi Prezes Marczulewska.
Co należy docenić – niektóre sieci zaproponowały pracownikom niedzielnym dodatkowe wynagrodzenia, wyższe premię czy dodatkowe benefity.
Byli jednak też tacy, którzy chwalili sobie pracę w niedzielę
Czy wszyscy pracownicy handlu są zadowoleni z zakazu handlu w niedzielę i tego, że niedzielne zakupy zakończą się w styczniu? Prezes Małgorzata Marczulewska nie ma wątpliwości, że handel w niedzielę ma też swoje zalety.
– Do nas się piszę zwykle ze skargami, a nie pochwałami. W mediach społecznościowych niektórzy piszą jednak, że handel w niedzielę pozwalał na znalezienie pracy studentom czy seniorom. Praca w niedzielę była także argumentem negocjacyjnym przy podnoszeniu wynagrodzeń w dyskontach. Niektórzy też chętnie pracowali w ten dzień, bo później przysługiwał im dzień wolny w tygodniu – mówi prezes stowarzyszenia STOP Nieuczciwym Pracodawcom.
– Jako stowarzyszenie nie jesteśmy zwolennikami ograniczeń w biznesie. Uważamy jednak, że praca w niedzielę powinna być dobrowolna i dobrze opłacana. Przykładowo 200% stawki dziennej i np. nie jeden, a dwa dodatkowe dni wolne w tygodniu. To rozwiązania realne do wprowadzenia, ale niestety wymagające poważniejszej logistyki w zakresie budowania zespołu do pracy, a przy obecnych brakach kadrowych, menadżerowie nie są otwarci na takie rozwiązania – mówi Prezes Marczulewska.